niedziela, 11 marca 2018

Kredki MAGIC od KOH-I-NOOR

O kredkach "MAGIC" nie miałam w sumie pisać, ale po pozytywnych komentarzach jakie uzyskały np. na kanale "olsikowa" na YouTube, stwierdziłam, że też wyrażę swoją opinię.

Wstawiłabym tutaj zdjęcie swojego zestawu, ale mam go już od dłuższego czasu i nie wygląda najfajniej (rozleciało mi się pudełko, kredki mają różną długość itd.), a muszę przyznać, że wygląd na początku był sporym atutem tych kredek. Najważniejszą ich cechą jest jednak to, że w każdej z nich jest kilka kolorów.

Jak już wspominałam, nie miałam początkowo zamiaru pisać o tych kredkach. Dlaczego? Bo myślałam, że to taka bardziej ciekawostka, niż porządne narzędzie rysownicze. Prawdę mówiąc, skojarzyły mi się z takimi złotymi kredkami z czerwono-żółto-niebieskimi rysikami, na które panowała moda gdy byłam w podstawówce. Po początkowej fascynacji zdałam sobie sprawę, że w sumie to nie są aż takie wspaniałe i cudowne.Oczywiście, jeżeli ktoś potrafi rysować bardzo dobrze, to nawet z nich "wyczaruje" coś fajnego, jednak kilka kolorów w jednej kredce bardziej przeszkadza, niż pomaga.

Co prawda, kolory te są dobrze dobrane, ale bardzo trudno jest mieć nad nimi jakąkolwiek kontrolę i rysować tak, żeby nie było widać, w którą stronę używamy kredki. Na ratunek przychodzi blender, bez którego wszystkie moje rysunki wyglądałyby beznadziejnie (a i z nim nie jest najlepiej). Na szczęście zestaw takowy zawiera. 

Być może to już jest jest czepialstwo, ale przeszkadza mi też kształt kredek - są grube i trójkątne. Niewygodnie trzyma mi się je w ręce (a przy dłuższym rysowaniu tego samego rysunku wygoda jest dość ważna), ale jak wiadomo jest to raczej cecha indywidualna. Najbardziej przeszkadza mi to że mój zestaw (jest to jeden z mniejszych) nie zawiera strugaczki, a taką standardową nie da się ich zaostrzyć, więc muszę albo ostrzyć je nożem, albo pożyczać temperówkę od przyjaciółki, która posiada większy zestaw.

W ramach wizualizacji zrobiłam małe "draw it again" rysunku, który wykonałam w 2012 r. flamastrami (nie miałam jeszcze markerów):

 - rysunek flamastrami - 2012 r.


 - rysunek kredkami - 2018 r.

Wybrałam tak kolorowy obrazek, żeby móc użyć wszystkich kredek na jednym rysunku i właśnie kwiat, ponieważ niedawno mieliśmy dzień kobiet. Generalnie, pomijając niuanse, wyszło na to, że cofam się w rozwoju ;P.

Podsumowując, mnie te kredki, pomimo "magicznych" właściwości nie oczarowały. Nie są najgorsze, ale nie przepadam za nimi. 

A z okazji już wspomnianego dnia kobiet, mały speed paint bukieciku:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

DIY piórnik

Na wstępie przepraszam, że ot tak dawna nie pojawiło się tutaj nic nowego. O dziwo, w trakcie wakacji jeszcze trudniej jest mi wygospodarow...