piątek, 27 kwietnia 2018

DIY piórniko-pudełko

Dawno nie było tu żadnego DIY, więc poczułam się zobowiązana nadrobić te zaległości. Chodzę do bardzo wymagającej szkoły, dlatego na tygodniu mam naprawdę niewiele czasu na tworzenie czegokolwiek. Do tego mieszkam w internacie, który jest zamykany na weekendy, więc muszę wtedy wracać do swojego domu. Mimo to, nie jestem w stanie psychicznie wytrzymać, jeżeli raz na jakiś czas czegoś nie narysuję, więc po prostu wożę najczęściej używane przeze mnie przybory (cienkopis, biały żelopis i kredka, kilka ołówków, gumka w ołówku i zwykła, strugaczka, oraz ulubione markery itd. ) w tę i z powrotem. Nie jest to jednak zbyt wygodne, ponieważ zajmują sporo miejsca (zbyt dużo, by włożyć wszystkie do jednego piórnika) i martwi mnie zawsze, czy przypadkiem nie zostaną uszkodzone w podróży, ani czy ich nie pogubię, bo do tego mam akurat wyjątkowy talent. Wpadłam na pomysł stworzenia dosyć ciekawego piórnika, którego dwie ścianki są sztywne, więc doskonale chroni on moje najpotrzebniejsze przybory, ale też z możliwością złożenia go, tak aby zajmował jak najmniej miejsca.

1. Do jego wykonania użyłam dwóch puszek po napojach. Przed rozpoczęciem pracy dokładnie je wypłukałam, ale myślę że bez tego ta technika też mogłaby zadziałać.



 2. Odcięłam górną i dolną część puszki.


 3. Rozcięłam powstałą w ten sposób tubę, tak aby powstał prostokąt. Następnie wyprostowałam go i przygniotłam grubą książką, żeby nie skręcał się. Wszystkie te czynności powtórzyłam na drugiej puszce.

4. Mniejszy z prostokątów odrysowałam na piance pirotechnicznej.


5. Od linijki poprawiłam powstały rysunek tak, żeby był minimalnie mniejszy od odrysowanej blaszki.


6. Powstały w ten sposób rysunek  wycięłam, a następnie stworzyłam drugi taki sam element.


7. Z pomocą taśmy dwustronnej przykleiłam piankę do blaszki, w ten sposób, żeby srebrna część pozostała na zewnątrz.


8. Docięłam blaszkę do wielkości pianki. To samo zrobiłam z pozostałymi prostokątami.


9. Następnym krokiem było pomalowanie blaszki akwarelami. Nie można ich jednak zbyt rozwadniać, ponieważ powstanie wtedy coś takiego:


Myślę, że może to też zależeć od rodzaju wykorzystanych akwareli.


11. To samo zrobiłam z drugim elementem., po czym odłożyłam je do wyschnięcia.


12. Przy pomocy szpilki wydrapałam na przygotowanej w ten sposób powierzchni wzorki.


13. Użyłam też permanentnego markera.


14. Pozostałe boki wykonałam z folii samoprzylepnej do okładania zeszytów i książek. Można do tego wykorzystać również taśmę klejącą. Użyłam tej techniki przy innym moim DIY - brokatowy piórnik . Niestety nie zpisały mi się zdjęcia, na których krok po kroku pokazałam, w jaki sposób to robiłam, jednak całość opiera się na siatce równoległoboku, więc myślę, że powinniście dać sobie radę. W razie problemów załączam schemat:




15. Dodałam zamknięcie. Tutaj jest akurat pełna dowolność. Polecam użyć suwaka, ale ja po prostu zrobiłam wsuwaną klapkę. 


16. Na koniec powyginałam foliowe boki (tak samo jak np, w torebkach na prezenty) tak, żeby można było zgnieść całość bez jej niszczenia. 



Gotowe! 



Opakowanie takie można oczywiście wykonać w wielu wariantach, kolorach, rozmiarach. Równie dobrze powinno się sprawować bez tej całej zabawy z akwarelami (i nie powinno wtedy w sumie wyglądać najgorzej), czy też bez podklejenia go pianką, jednak wtedy trzeba trzymać kawałki aluminium zgniecione o wiele dłużej, ponieważ pianka ma bardzo duży wpływ na to, że ścianki pozostają proste (i wygląda bardzo ładnie). W każdym razie zachęcam do eksperymentowania.

wtorek, 17 kwietnia 2018

Cheap vs cheaper - akwarele z Credo za 50 zł. czy z Astry za 7?

Trochę mnie nie było. Miałam małego artblocka, ale już dochodzę do siebie. 

Lubię od czasu do czasu przejść się do parku, usiąść w cieniu drzew, wyciągnąć mały szkicownik i ołówek albo cienkopis i po prostu oddać się rysowaniu, takie miejsca są dla mnie bardzo inspirujące. Nie wydaje mi się, żebym jakoś szczególnie zwracała na siebie uwagę czy coś w tym stylu. Jak by jednak nie patrzeć, gdybym w tym momencie wyjęła farby, pędzle, wodę i zaczęła malować, musiało by to wyglądać bardzo dziwnie. Myślę, że to jeden z wielu powodów, dlaczego jestem aż tak zacofana w kategorii malowania. A w każdym razie taką mam przed samą sobą i światem  wymówkę. W każdym razie, jako amatorce nie opłacało mi się nigdy inwestować w dobre farby, jeżeli nie mam w planach ich używać. Jakiś czas temu "zainwestowałam" w akwarele od creadu na promocji w empiku. Cena wynosiła 30 zł i z napisu na opakowaniu wynikało, że wcześniej kosztowały 50 zł, więc szczególnie dużo na nie nie wydałam.

Podczas remontu pokoju znalazłam inne akwarele. Z pierwszej klasy PODSTAWÓWKI. O dziwo, były nawet czyste, mimo że wtedy często zapominałam dokładnie wyczyścić pędzelka przed zmianą koloru. Tak im się przyjrzałam i zdałam sobie sprawę, że mają prawie identyczną gamę kolorystyczną jak te, których używam teraz. Jako, że zastanawiałam się akurat nad kolejnym wpisem na bloga, stwierdziłam, że mogę zrobić małe porównanie. Od "wujka Google" dowiedziałam się, że te starsze akwarele (firmy Astra) są nadal w sprzedaży i kosztują ok. 7.10 zł.

Tutaj mamy swache obu tych paletek (sorki za błąd w nazwie Creadu, zawsze zapominam, jak to się pisze). Starałam się je poukładać jak najpodobniejszymi kolorami, żeby lepiej uwydatnić napigmentowanie.


O dziwo, wydaje się, że to tańsze farby farby są bardziej napigmentowane, ale to dlatego, że starałam się je rozrabiać z taką samą ilością wody, nie marszczącą papieru (swachowałam w zwykłym szkicowniku dostosowanym do tworzenia w nim na sucho, a nie na papierze do akwareli), więc z akwareli Creadu również można wykrzesać intensywny kolor.

Dla porównania obu tych akwareli namalowałam szybki obrazeczek, na którym znajdują się dwie postaci malowane farbami różnych firm: dziewczyna (Astra) i chłopak (Creadu). Pozwoliłam sobie w obu przypadkach użyć pędzelka załączonego do droższych farb, bo ten drugi zdążył już gdzieś zaginąć w ciągu tych dziesięciu lat.


Jeżeli mam sformułować jakieś wnioski odnośnie tego, co stworzyłam to pomijając fakt, że cofnęłam się artystycznie do tego poziomu, że nie mogę narysować twarzy bez zespołu Downa, myślę, że o ile jestem w stanie farbami obydwu firm uzyskać dosyć podobny efekt, tak zdecydowanie przyjemniejsze było dla mnie malowanie Creadu. 

U moich postaci starałam się uzyskać jak najjaśniejszy, różowawy odcień skóry, więc musiałam bardzo rozwadniać farbę i zauważyłam sporą różnicę odnośnie tego, jak rozprzestrzenia się ona na mokrym już papierze, oraz jak już nałożona zachowuje się  podczas ponownego nałożenia. Postanowiłam to uwydatnić na tle i zrobiłam mały eksperyment - najpierw nakładałam na papier małe kropeczki, potem pokrywałam go sporą ilością wody, a na końcu nakładałam na to kolorowe plamy pozwalając im rozpłynąć się najbardziej jak to tylko możliwe. 

Jak można zauważyć, w prawej części obrazka farba mniej uległa "destrukcyjnej mocy wody", natomiast w lewej rozprzestrzeniła się w bardziej "kontrolowany" sposób i uzyskał gładsze przejścia. Osobiście, bardziej podoba mi się efekt uzyskany tańszymi farbami, jest taki "artystyczny", jednak to zależy raczej od tego, w jakiej konkretnie sytuacji akurat malowałam w ten sposób. W sumie to raczej nie chciałabym, żeby to tak wyglądało np, na skórze twarzy (no chyba, że byłyby to tylko detale), dlatego z resztą nie byłam w stanie zrobić całości zdjęcia, na którym byłoby widać, że w ogóle coś robiłam z buzią Astry - jest aż tak blada.

Podsumowując: w zależności od umiejętności tanimi i tanimi bardziej farbami można uzyskać podobny efekt, ale jeżeli ktoś w przeciwieństwie do mnie chce skupić swoją działalność artystyczną na malowaniu farbami, zalecałabym inwestować stopniowo w droższe i lepsze przybory, to bardzo ułatwia pracę i pozwala uzyskać jeszcze lepsze efekty (wiem z doświadczenia kredkowo - markerowego).


Zapraszam do innych moich postów odnośnie malowania:

- malowanie ceramiki (tu już co prawda nie używałam akwareli, ale że maluję rzadko to muszę się pochwalić tym co mam ;D)

DIY piórnik

Na wstępie przepraszam, że ot tak dawna nie pojawiło się tutaj nic nowego. O dziwo, w trakcie wakacji jeszcze trudniej jest mi wygospodarow...