wtorek, 5 czerwca 2018

Markery touch five - czy warto?

Długo mnie nie było, ale to dlatego, że usiłuję zdać i mieś średnią co najmniej 3,5 , a nie dlatego że nie chce mi się już pisać lub skończyła mi się wena. Jeszcze może tu być troszkę pusto, ale muszę się przemęczyć do końca roku szkolnego. W każdym razie w przerwie między matmą a chemią postanowiłam wreszcie wspomnieć o moim "nowym" nabytku - markerach touch five, które zamówiłam z Chin trzy miesiące temu a przyszły jakiś miesiąc temu (czyli troszkę im się zeszło).
Do tej pory używałam markerów marki Chameleon (o których napisałam osobny post do przeczytania którego gorąco zapraszam tutaj) i Promarkerów. Zarówno pierwsze jak i drugie polecam, ponieważ są wygodne i dosyć profesjonalne. Co więc skłoniło mnie do zakupu markerów Touch Five? Cena. Po przeliczeniu cena jednego markera Chameleon wynosić może nawet do 20 zł., Promarkery kupuję na sztuki po kilkanaście zł. Jeżeli chodzi o cenę moich chińskich (zapomniałam wprost napisać, że pochodzą z Chin, a może to mieć spore znaczenie jeżeli chodzi o ich jakość) zamienników, ich cena waha się w zależności od tego, za pośrednictwem jakiej strony internetowej są one zamawiane. Nie da się ich chyba kupić w żadnym punkcie, na pewno ja ich nigdy nie widziałam, jak również nie znalazłam w internecie żadnych ofert. Ja zamawiałam je przez aliexpress, a że przy okazji załapałam się na promocję i wzięłam od razu trochę większy zestaw kolorów (przy większości produktów bardziej opłaca się brać większe zestawy), to cena jednego markera nie przekroczyła nawet 1 zł. 

Mój zestaw (60 kolorów) przyszedł razem z czarnym opakowaniem. Nie jest ono zbyt sztywne, ale myślę, że do tych markerów powinno wystarczyć, ponieważ w przeciwieństwie do np. Chameleonów nie posiadają one żadnych szklanych elementów. Dodatkowo jest ono bardzo wygodne i nie zajmuje zbyt wiele miejsca jak na tej wielkości zestaw. 


W paczce była również biała kartka z narysowaną tabelką. Zrobiłam sobie na niej swache, ale papier na którym owe "ułatwienie" się znajduje jest zbyt śliski i nie pije wogóle tuszu, przez co kolory nie są tak intensywne jak normalnie.

Jest to jednak bardziej przydatne od tego, co znajduje się na skuwkach, więc w sumie nawet z tego korzystam (ale jak typowy Polak muszę sobie ponarzekać). W każdym razie da się tą kartkę dopakować do opakowania, więc mogę ją nosić razem z markerami.



Do zestawu zostały też dołączone dwa ołówki. Jak dla mnie sprawdzają się świetnie. Była też do nich strugaczka, ale ledwo zdążyłam jej użyć (wyrabia normy), a już ją zgubiłam, więc nie dodam zdjęcia, bo nie mogę jej znaleźć w swoim bałaganie (chociaż wolę określenie "artystyczny nieład").



Zazwyczaj jak już robię line-art to używam do niego cienkopisu, natomiast w tym zestawie znalazłam długopis żelowy. Pomijając grubość (osobiście preferuję cieńsze obramowanie, chociaż to zależy bardziej od gustu niż wygody użytkowania), nie jest w sumie w tej roli wiele gorszy, szczególnie, że nie rozciera się pod markerami. A tak poza tym wygląda prześlicznie.


No po prostu spójrzcie na tę końcówkę <3 . 

Nienajgorzej sprawdza się on też solo:




Jednak jeżeli chodzi o dodatki, to najbardziej urzekła mnie rzecz, której nie dostanie się tak łatwo w osiedlowej księgarni - biały żelopis  - wybawca wielu praktycznie straconych prac. Moim zdaniem jest on zaskakująco wręcz dobry jak na tak tanią rzecz.


Przejdźmy wreszcie do samych markerów. Patrząc na ich wygląd można odnieść wrażenie, że są one po prostu podróbką Copiców, jednakże ja takowych nie posiadam i nie miałam okazji używać, więc porównam je do tego co mam. Występują one w dwóch kolorach - czarnym i białym (oczywiście ja wybrałam je sobie pod kolor humoru, duszy, ubrań oraz ulubionej kawy i herbaty). 

Mają one dwie końcówki - jedną "zwykłą" sztywną końcówkę (jak dla mnie, odrobinę zbyt sztywną) i jedną ściętą. Jest ona sporo szersza niż w Promarkerah.


Jeżeli chodzi o kolory, to jak już wspomniałam, nie są one takie jak na swachach. Większość z nich jest bardzo intensywna. Są też i jasne odcienie np. niebieskiego czy szarego, jednak mi brakuje kolorów potrzebnych do uzyskania jasnej karnacji. Odkryłam, że można odrobinę rozjaśnić nałożoną już warstwę za pomocą markera "white pearl", jednak sprawdzi się to tylko przy ciepłych kolorach, ponieważ mimo koloru białego w nazwie i na skuwce, jest on bardziej żółtawy. Nie wydaje mi się też, aby gama kolorystyczna była dobrze dobrana, ale w sumie to za tę cenę nie ma co narzekać.

W przypadku innych firm, czas jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ możemy nakładać coraz więcej warstw, żeby uzyskać intensywniejszy lub ciemniejszy kolor. Tutaj, w przypadku niektórych markerów nie możemy sobie na coś takiego pozwolić, ponieważ tusz "wylewa się" z nich pozostawiając nieestetyczne plamy w miejscu gdzie kończy się następna warstwa, przez co nie można nimi uzyskać ładnego gradientu, ponieważ powstają swojego rodzaju granice (linie).  Żeby jednak nikt nie stwierdził, że tylko chejtuję, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego, jak intensywnie jaśniejsze kolory mogą się "przebijać", gdy nałoży się je na ciemniejsze. 

Jeżeli chodzi o komfort ich używania to jest on znacznie niższy niż przy droższych markerach. Mnie osobiście trochę denerwują. 

Tu macie trochę mojej męczarni z "trochę" dziwnymi kolorami (w przyspieszonym tempie, żeby was nie zanudzić:




Jeżeli chodzi o ten rysunek to tak wygląda on po ukończeniu:


A tutaj próbka czegoś w żywszej kolorystyce, takiej do jakiej najwyraźniej markery te zostały stworzone:


Podsumowując:

Zady:

+ tanie
+ wygodne opakowanie
+ zestaw nienajgorszych produktów (ołówki, strugaczka, czarny długopis żelowy i biały żelopis)
+ jasne kolory mogą być dosyć widoczne nawet na ciemniejszych
+ ten zapach *.*

Walety:

- długi czas oczekiwania na przesyłkę
- nienajlepszy dobór kolorów
- brak niektórych potrzebnych jasnych kolorów
- z niektórych markerów tusz "wylewa się" na papier, pozostawiając niechciane plamy

Jeżeli chodzi o mnie, to myślę że był to dobry zakup. Za tę cenę warto jest się nawet trochę pomęczyć.

DIY piórnik

Na wstępie przepraszam, że ot tak dawna nie pojawiło się tutaj nic nowego. O dziwo, w trakcie wakacji jeszcze trudniej jest mi wygospodarow...